Jakiś czas temu mój stary krzak microzorium obrósł glonem i
nie wyglądał już atrakcyjnie. Stwierdziłem, że obetnę stare zaglonione liście i
będę czekał aż zbierze siły w chwilowej hibernacji i wypuści nowe młodziutkie
liście.
Jednak nie wszystko się zmarnowało. Zobaczyłem, że liście
są całe pokryte młodymi rozmnóżkami. Oderwałem je wszystkie, było tego naprawdę
sporo. Co więc zrobić z tą garścią rozmnóżek? Przygotowałem dla nich
specjalne naczynie. Pojemnik wypełniłem na dnie watą. Nalałem wody, tak aby
lekko pokrywała podłoże. Wszystkie młode roślinki umieściłem na wacie.
Wyglądało to jak mała plantacja rzeżuchy. Stało to wszystko na parapecie około
2 tygodnie. Rośliny miały już system kłącza i trochę urosły. Pod koniec
zrobiłem mały eksperyment. Wodę w pojemniku zamieniłem na wodę gazowaną, po to
aby dać im kopa CO2. Nie zauważyłem jednak żadnych rewelacji.
Przyszedł czas, że roślinki nie mogły już być dłużej w
takiej formie. Postanowiłem je posadzić. Kupiłem mały 15cm korzeń i klej do
mchów. Mój plan umieszczenia ich na korzeniu okazał się idealnym. Wszystkie rozmnóżki
microzorium przykleiłem do korzenia. Był cały nimi pokryty i jeszcze mi sporo zostało.
„Specjalistyczny” klej do mchów to tak naprawdę zwykły klej cyjanoakrylowy,
taki jak super glue czy kropelka. Kilka lat temu ktoś odkrył, że klej ten
świetnie sprawdza się w akwarystyce i nie jest szkodliwy dla ryb czy roślin.
Pozostałe rozmnóżki przykleiłem do znalezionych w domu
kamieni, efekt jest ciekawy. Wygląda to jakby z kamienia wyrastały rośliny.
Dodatkowo jeden kamień musiałem przykleić do korzenia, gdyż nie chciał tonąć. A
perspektywa dwu tygodniowego moczenia go jakoś mnie nie interesuje.
Całość kompozycji jest już w akwarium i teraz czekam na wzrost tych malutkich sadzonek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz